HISTORIA Z HAPPY ENDEM Chcę słyszeć coraz lepiej!

Z wykształcenia jest filozofem, z zawodu – nauczycielem i bibliotekarzem. Uważa, że człowiek dzięki książkom ma szerokie horyzonty, a rzetelna wiedza jest podstawą nauki i nowych technologii, którymi fascynuje się od lat. Obserwując postęp w medycynie, Tymoteusz Modrzejewski, użytkownik implantu ślimakowego, pacjent IFPS, nie wyklucza, że kiedyś otrzyma drugie takie urządzenie – udoskonalone i z niewidocznym procesorem.

Nauczycielem-bibliotekarzem zostałem, bo lubię książki. Człowiek powinien mieć szerokie horyzonty, potrafić umieścić swoją specjalizację w jakimś szerszym kontekście świata, wiedzy, ludzi. W dobie łatwego dostępu do informacji należy pamiętać o rzetelności. Książki są rzetelnym źródłem wiedzy. Internet może być początkiem poszukiwań i badań, ale to książki powinny być prawdziwym odniesieniem. Bardzo mnie ciekawi, jak uda się współpraca człowieka ze sztuczną inteligencją, Chatem GPT i kolejnymi jego wersjami.

Jestem przekonany, że komputer i człowiek mogą współpracować – czekam na to w kontekście słuchu, licząc, że dzięki nowym rozwiązaniom zyskam lepsze słyszenie. Lepsze – nie
waham się tego powiedzieć – nawet od ludzi z naturalnym słuchem. Tak naprawdę w miarę normalnie funkcjonuję tylko dzięki
implantowi słuchowemu, który mam wszczepiony do prawego ucha. Operację przeszedłem w 2007 roku. Potem było ustawianie procesora. Miałem ciekawe doświadczenia z nowymi dźwiękami

– słyszałem śpiew ptaków, szelest liści. To było fascynujące, bo wcześniej takie dźwięki w ogóle do mnie nie docierały. Moje problemy zaczęły się na trzecim albo czwartym roku studiów. Wtedy słuch zaczął mi się pogarszać. Z tamtego okresu utkwiła mi w pamięci jedna sytuacja – siedzę w sali, gdzie znajduje się dużo osób, w miarę blisko wykładowcy, a i tak nie do końca słyszę, co profesor mówi. Zacząłem wtedy zastanawiać się dlaczego.

Poszedłem na badania, no i się zaczęło… Wędrówka od jednego specjalisty do drugiego. Wykonanie kompletu badań, postawienie diagnozy trwało dość długo. Studia kończyłem, kiedy jeszcze trwały badania. Większość z nich wykonano mi w Lublinie, gdzie mieszkałem.

W końcu trafiłem do Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach. Specjaliści orzekli jednak, że słuch mam jeszcze na tyle dobry, że na razie nie trzeba interweniować (nie dostałem nawet aparatu słuchowego), póki się on nie pogorszy. No i niestety w końcu pogorszył się na tyle, że jedynym rozwiązaniem było wszczepienie implantu.

Więcej w wydaniu:

Słyszę nr 3 (Maj- Czerwiec)