Jako artysta szukam inspiracji także w dźwiękach – w głosach ludzi, szmerach palącego się w kominku drewna, często w muzyce. Kiedy słyszałem źle, trudniej mi było tworzyć i pracować, opowiada Stanisław Cukier, rzeźbiarz z Zakopanego i pacjent Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, który w lipcu 2022 roku przeszedł operację wszczepienia implantu.
SŁYSZĘ: Dlaczego potrzebował Pan implantu?
STANISŁAW CUKIER: Urodziłem się z rozszczepem podniebienia. Przeszedłem kilka operacji najpierw w dzieciństwie, a później w czasie studiów. Ich efektem były moje problemy otolaryngologiczne. Miałem przewlekłe stany zapalne uszu, które spowodowały ubytki słuchu. Powoli przestawałem słyszeć. Wszelkie próby ratowania słuchu były bezskuteczne. Ten proces tracenia słuchu i bezskutecznych prób ratowania go trwał przez ponad 40 lat. Pierwszy aparat słuchowy był źle dobrany, a kłopoty, które były tego efektem, doprowadziły do całkowitej utraty słuchu po prawej stronie. Bardzo słabo słyszące lewe ucho, wspomagane aparatem słuchowym, musiało mi wystarczyć do tego, by się komunikować z innymi, a także – czy może przede wszystkim – tworzyć moje rzeźby.
Słuch jest ważny dla rzeźbiarza?
O tak, bardzo. Dźwięki w pracy rzeźbiarza są jak najpiękniejsza melodia. Dzięki nim powstają najpierw w wyobraźni obrazy, formy i różne faktury, które następnie są realizowane w materiale. Tworzenie rzeźb wymaga używania różnych narzędzi i maszyn do obróbki metalu czy kamienia. Teraz gdy słyszę, czuję się bezpieczniej. Za pomocą słuchu potrafię ocenić kondycję narzędzi, takich jak chociażby tarcze szlifierskie, których używam do polerowania form rzeźbiarskich i tworzenia faktur. To właśnie dźwięk daje mi pierwszy sygnał, czy dana powierzchnia jest już dostatecznie gładka. Sygnał dźwiękowy to również informacja o tym, czy nie dotykam w danym momencie tych wypukłości, które akurat mają pozostać niedotknięte przez narzędzie. Są to rzeczy, których nie da się zobaczyć gołym okiem z wielu względów. Samo narzędzie zasłania opracowywany w danym momencie obszar dzieła. Metal, o którym tu mowa, ma też właściwości odbijające światło. Moje oczy zasłonięte są specjalistycznymi okularami, a w ich stronę lecą bez przerwy opiłki metalu, drewna czy kamienia. Z tych powodów na niektórych etapach tworzenia mogę ufać jedynie słuchowi.

Fot. archiwum prywatne
Jedna z rzeźb przedstawia mężczyznę grającego na trąbce. Jaka jest historia powstania tej rzeźby i jaki miał być jej przekaz?
To mój przyjaciel Juliusz Kwieciński, który z zawodu jest odlewnikiem (wiele rzeźb mogłem zrealizować właśnie u niego), ale skończył szkołę muzyczną, a jego pasją jest właśnie gra na trąbce. Rzeźba nosi tytuł „Cisza”, który oczywiście kojarzy się z bardzo znanym przepięknym włoskim utworem (II Silenzio) wykonywanym na trąbce przez Niniego Rosso, ale ma też znaczenie bardziej uniwersalne, będące efektem moich własnych przemyśleń. Ponieważ najczęściej rzeźbię bezpośrednio w wosku, muszę mieć dobrze obmyśloną koncepcję, aby sprawnie i w miarę szybko tworzyć formę rzeźbiarską. Tak było w tym przypadku, zapamiętanej chwili wyrażonej w gestach i dźwiękach nadałem plastyczny wymiar.
Bez dobrego słuchu trudniej było Panu chyba nie tylko rzeźbić, lecz także uczyć innych rzeźbienia.
Jako dyrektor liceum plastycznego brałem udział w wielu konferencjach, spotkaniach z nauczycielami i uczniami w dość trudnej przestrzeni akustycznej, jaką jest budynek szkolny. Niedosłuch trochę mi w tych kontaktach przeszkadzał. Starałem się jednak, aby to nie rzutowało na moje relacje, zwłaszcza z uczniami. W edukacji wrażliwej artystycznie młodzieży niezwykle ważny jest dialog i słuchanie. Mam tutaj na myśli nie tylko wychwytywanie dźwięków z materiału rzeźbiarskiego i dźwięków narzędzi dostarczających informacji, jak młodzież ich używa, np. czy robi to w sposób bezpieczny, lecz także – czy raczej przede wszystkim – słuchanie tego, co mówi młody człowiek, często niestety bardzo cicho. Czułem się odpowiedzialny za każdego młodego człowieka w szkole, chciałem więc, aby czuł się wysłuchany, zrozumiany, by w razie potrzeby służyć mu pomocą. Dlatego słuchanie, które sprawiało mi niestety pewien problem, miało w mojej pracy z utalentowaną młodzieżą kluczowe znaczenie. Przez cały okres mojej pracy w liceum starałem się słuchać moich podopiecznych najuważniej jak umiałem. Czy z powodu niedosłuchu coś ważnego mi umknęło? Tego nigdy się zapewne już nie dowiem.

Fot. archiwum prywatne
Zatem nie żałuje Pan decyzji dotyczącej wszczepienia implantu.
Nie. Zbliżając się do sześćdziesiątki, dowiedziałem się od moich przyjaciół, że jedynie w Światowym Centrum Słuchu w Kajetanach moje problemy ze słuchem mogą zostać właściwie zdiagnozowane i rozwiązane – otrzymam tam pomoc. Dopiero pod ich wpływem postanowiłem zapisać się na wizytę, chociaż o Światowym Centrum Słuchu słyszałem już wcześniej z mediów. Wydawało mi się jednak, że konsultacja w tym miejscu jest dla mnie nieosiągalna. Zostałem jednak przyjęty, a w 2018 roku miałem operację prawego ucha. Następnie zostałem zakwalifikowany do wszczepienia implantu ślimakowego. Zabieg odbył się w 2022 roku, dokładnie 19 lipca (w dniu urodzin mojej żony – szczęśliwy dzień). Potem w ramach programu rehabilitacji słuchu przyjeżdżałem na kolejne wizyty do Kajetan.
Stanisław Cukier

Fot. archiwum prywatne
Więcej w wydaniu:
Sztuczna inteligencja może poprawić prace mózgu i słyszenie? (styczeń-luty 2024 nr 1)